Kategorie

10 wrz 2010

Test odtwarzacza Vedia V39

Wstęp
Wiem, że sporo czasu minęło już od premiery odtwarzacza VEDIA V39, niemniej uważam że każda zamieszczona na blogu recenzja jest wartościowa ponieważ ktoś zainteresowany danym odtwarzaczem będzie mógł przeczytać o nim jakieś materiały. Poza tym V39 wciąż jest poszukiwana ze względu na swoje znakomite brzmienie. Dlatego w wakacyjnym przypływie wolnego czasu postanowiłem spisać recenzję tego odtwarzacza. Odtwarzacz mam już od dość długiego czasu więc zdążyłem poznać wszystkie jego mocne i słabe strony.


Wygląd i zawartość pudełka
Odtwarzacz dostajemy zapakowany w eleganckie czarne, kartonowe pudełko z białymi wzorami i grafiką przedstawiającą odtwarzacz. Po wyjęciu środkowej części i rozłożeniu jej ukazuje się bohater główny recenzji, czyli V39. Jest on umieszczony w zagłębieniu w styropianie skąd dość ciężko go wyjąć, ale za to jest dobrze chroniony przed uszkodzeniami w transporcie. W drugiej przegródce znajduje się cały komplet akcesoriów dołączanych wraz z V39, mianowicie:
-słuchawki
-zamszowe etui
-skórzana smycz na szyję
-rysik
-kabel USB
-kabel line-in
-szmatka do ekranu
-ładowarka sieciowa
-płyta ze sterownikami
-instrukcja i karta gwarancyjna.
Jak widać zestaw akcesoriów jest naprawdę bogaty, niewiele odtwarzaczy może się poszczycić bogatszą zawartością pudełka. Bardzo cieszy, że cena za tak bogaty pakiet jest wciąż konkurencyjna do głównych rywali z tego segmentu produktów. Mam jednak pewne zastrzeżenia co do wykonania etui na odtwarzacz. Używam go codziennie od kilku miesięcy i niestety wewnętrzna, biała warstwa zaczęła się mocno brudzić i odklejać od czarnego „zamszu” a brzegi strzępią się. Na szczęście futerał spełnia swoje zadanie i chroni odtwarzacz przed rysami i uszkodzeniem ekranu.


Wygląd odtwarzacza i jakość wykonania
V39 jest dość mały, przód jest zbudowany z czarnego, matowego plastiku. Plastik w dotyku nie sprawia solidnego wrażenia ale jest dość odporny na zarysowania. Niestety zauważyłem, że po kilku miesiącach mój odtwarzacz zaczął blaknąć :( Z przodu odtwarzacza po lewej stronie znajduje się głośnik mono o dość dużej głośności (dla niektórych spora wada ;)). Po prawej stronie znajduje się czerwona, kwadratowa dioda LED. Włącza się ona przy każdym uruchomieniu odtwarzacza. Później mruga sobie bezcelowo co ustawioną liczbę sekund (na szczęście można ją wyłączyć). Tył odtwarzacza wykonany jest z błyszczącego, cieniutkiego metalu bardzo podatnego na zarysowania. Bardzo denerwujące jest to, że tył działa jak lustro i tak samo widać na nim odciski palców. Z boku w wycięciach w metalowej części są umieszczone: gniazdo słuchawkowe (pełniące też rolę line-in), miejsce na smycz lub rysik, gniazdo USB, przycisk reset i mikrofon. Na górze znajduje się przycisk ON/OFF i służący zarazem do blokowania ekranu dotykowego. Jedyne zastrzeżenia co do wykonania odtwarzacza należą się za spaprane firmowo gniazdko słuchawkowe. Najwidoczniej maszynki oszczędnie rozdysponowywały spoiwo lutownicze, ponieważ po pewnym czasie większość użytkowników V39 ma problem z przerywaniem gniazdka i niestety musi radzić sobie z tym na własną rękę (lutownica w dłoń i poprawianie punktów lutowniczych, ja też już przeszedłem ten zabieg, polecam bo kłopoty znikają jak ręką odjął).


Co siedzi w środku?
Sercem odtwarzacza jest procesor Telechips. Znakomite brzmienie zapewnia kodek audio Wolfson. Na pokładzie znajduje się też pamięć Samsunga oraz bateria 1000mAH. Bateria trzyma długo, zgodnie z instrukcją jest to ok. 30h dla audio i 4h dla wideo.


Wyświetlacz dotykowy
W tym akapicie zajmę się opisem tego co najbardziej wszystkich w V39 denerwuje – ekranu dotykowego. Sam wyświetlacz nie powala jakością, kolory są odwzorowywane ze średnią dokładnością a w słońcu nie widać praktycznie nic, nawet na najbardziej prądożernych ustawieniach. Na średniej wielkości 2,6” wyświetlaczu został też umieszczony panel przycisków dodatkowych. Są to kolejno: zwiększanie i zmniejszanie głośności, menu główne, notatka, dyktafon. Wyświetlacz dotykowy jest dość precyzyjny, można go obsługiwać palcem ale wybór niektórych opcji jest bardzo utrudniony (np. powtarzanie A-B), żeby wybrać jakąś opcję na wyświetlaczu musimy nacisnąć z dość dużą siłą. Sprawia to czasem trochę kłopotu np. przy przesuwaniu zdjęć w powiększeniu. Na koniec muszę dodać, że jest to mój pierwszy sprzęt z dotykowym ekranem i przyznaję, że myślałem iż obsługa go będzie znacznie bardziej utrudniona. Niemniej sprzęt Vedii pozytywnie mnie zaskoczył. Co prawda nie ma szans na obsługę w kieszeni ale odtwarzacz nie jest bardzo dokuczliwy w obsłudze.


Muzyka
Odtwarzacz obsługuje następujące formaty plików muzycznych: mp3, flac, ape, ogg, aac. Oprócz tego obsługuje on IdTagi w wersji z obsługą okładek. Warto dodać, że aby tagi były poprawnie wyświetlane z okładkami to muszą być zapisane z kodowaniem Unicode. Na ekranie odtwarzania widzimy informacje o piosence na ruchomym pasku oraz folder w którym jest piosenka. Cały czas widzimy zegarek na górnym pasku oraz stan baterii. W lewym górnym rogu jest wyświetlany album-art lub logo VEDIA. Po środku jest niezbyt wyraźny analizator widma. Po kliknięciu w wolne miejsce ekranu ukazuje się pasek menu i przewijania utworu. Z dostępnych opcji mamy tu: dodawanie utworu do playlisty, wczytanie playlisty, zapis i wczytywanie zakładek do audio (znakomite do audiobooków!) i przeglądanie plików. W opcjach odtwarzania mamy do wyboru: sposób odtwarzania (wszystkie utwory[niestety opcja nie działa, odtwarzany jest tylko jeden folder], playlista, jeden utwór, jeden folder, losowo, powtórz[z błędem literowym w menu], teksty .lrc[funkcja karaoke], ID3 tagi). Z dostępnych ulepszaczy dźwięku mamy: dwa user EQ, rbs, normal, rock, jazz, classic, pop, efekty RBS, Stone-3D oraz Stone EQ, który jest świetnym narzędziem. Piosenkę przewija się klikając w wybrane miejsce na pasku postępu. Funkcję A-B włącza się okrutnie małym prostokącikiem na górze ekranu.


Brzmienie
Największa zaleta odtwarzacza Vedia V39 to jego walory dźwiękowe. Ten maleńki odtwarzacz dysponuje bardzo dużą mocą wyjściową, dzięki czemu może napędzać duże, nauszne słuchawki bez zewnętrznego wzmacniacza. Jego brzmienie jest bardzo zrównoważone, nieco wybijają się niskie tony, co akurat bardzo mi odpowiada ;) Wysokie tony są łagodne, nie kłują w uszy, akcenty w utworach są więc dobrze słyszalne i nie irytują przy odsłuchu. Średnie tony są mocno wyeksponowane i bardzo dobrze podkreślone basem przez co najważniejsze partie utworów, czyli wokal, gitary i perkusja brzmią doskonale. Jednocześnie słuchając muzyki na V39 mamy wrażenie przestrzeni. Dźwięk jest tak czysty i dynamiczny jakbyśmy słuchali muzyki wykonywanej w studio :)


Filmy
Odtwarzanie filmów to najsłabsza strona V39. Obsługiwany jest jedynie format avi po konwersji do rozdzielczości 320x240 @ 30fps. Filmy odtwarzane są płynnie, nie ma zwiech, lecz na małym ekranie średniawej jakości niewiele widać. Bateria też nie wytrzyma zbyt długiego seansu dlatego uważam, że możliwość odtwarzania filmów to w tym odtwarzaczu tylko ciekawy dodatek.

Zdjęcia
VEDIA V39 odczytuje następujące formaty plików graficznych: bmp, jpeg, gif(także animowany). Zdjęcia prezentują się dobrze niestety mały wyświetlacz nie umila ich przeglądania. Zdjęcia możemy obracać i powiększać (2x). Bardzo fajnie przegląda się paseczki z Garfieldem. Po powiększeniu mieszczą się na szerokość idealnie w ekranie i wystarczy przesuwać je palcem.

E-Book
V39 umożliwia obsługę plików tekstowych w kodowaniu Unicode. E-książki mają polskie znaki, nie ma z nimi żadnych problemów. Obsługa e-booków jest bardzo rozbudowana, możemy ustawić automatyczne przewijanie tekstu z określonym odstępem czasu, ustawiać własne tło, zapisywać zakładki oraz ustawiać wybraną stronę (jest licznik odpowiadający ilości ekranów [jeszcze nie przeliczyłem ile ekranów składa się na jedną stronę A4 ;)]).

Nagrywanie dźwięków
Dyktafon w V39 to potężne narzędzie, w odróżnieniu od innych playerowych „dyktafoników”. Już sam wbudowany mikrofon nagrywa w znośnej jakości, a do tego dysponujemy wejściem line-in. Dzięki temu możemy podłączyć dowolny mikrofon stereo i zacząć nagrywanie otoczenia. V39 nagrywa w bardzo dobrej jakości jak niektóre dyktafony cyfrowe. Możemy też nagrywać z dowolnego innego źródła dźwięku. Możemy na przykład podłączyć walkmana i przegrać swoją ulubioną taśmę (próbowałem nawet nagrać moje ćwiczenia na gitarze elektrycznej bez wzmacniacza i o dziwo udało się całkiem dobrze!). Poza tym możemy wybierać stopień wzmocnienia oraz funkcję VAD (gdy dyktafon wyłapie ciszę kończy aktualne nagranie i zaczyna nagrywać w nowym pliku). Dodatkowo możemy nagrywać audycje radiowe. Wszystkie nagrania zapisywane są w formacie mp3 z maksymalną jakością 192 kbps. Za możliwości w zakresie nagrywania dźwięku V39 dostaje u mnie 6+ (w sześciostopniowej skali ;)).

Radio
Radio odbiera całkiem przyzwoicie. Nie ma problemów z wyłapywaniem stereo. Nie gubi stacji przy podróżach po mieście. Dodatkowymi ciekawostkami są: ustawianie czułości przy auto-szukaniu oraz możliwość przełączenia się na pasmo używane w Japonii (76 – 89 MHz). Możemy też ustawić co ile zmieniamy częstotliwość manualnie (100 – 300 kHz). Stacje radiowe brzmią dobrze, a funkcja automatycznego wyszukiwania działa znakomicie.


Inne funkcje
Z innych funkcji warto wymienić manager plików (pokazuje wszystkie pliki w pamięci odtwarzacza (nawet te nie odczytywane) i pozwala na ich usunięcie, notatnik (rysujemy literki i składamy z nich wyrazy – cholernie niewygodne), kalendarz, stoper (ma nawet możliwość zapisania 10 międzyczasów), oraz gry o bardzo egzotycznych nazwach LianLianKan (czyszczenie planszy z identycznych smile'ów) oraz WuZiLianZhu (ułóż 5 kropek w rzędzie, bardzo fajne można grać z komputerem na różnych poziomach trudności bądź z żywym przeciwnikiem). Należy dodać iż możemy zmieniać wygląd menu naszej V39 w prosty sposób wczytując nowy firmware co należy zaliczyć na plus.


Firmware 1.30
Nowa wersja fw (nie publikowana przez Vedię, jest tylko wersja Teclasta) wprowadza dwie nowe funkcjonalności: rysowanie po ekranie (możemy zmieniać kolor i grubość kreski) oraz chińskie szachy (do tej pory nie rozkminiłem reguł tej gry a nie miałem jakoś ochoty szukać tego po necie). Niestety w nowym oprogramowaniu występuje błąd który według mnie dyskwalifikuje tą wersję. Po każdej polskiej literze (w nazwach plików, folderów, e-bookach) dodawana jest jedna spacja gratis (np. Pó ź no) co bardzo uprzykrza korzystanie z odtwarzacza. {dostałem cynk, że inna osoba nie miała z tym problemu więc może dam drugą szansę wersji 1.30} Istnieje możliwość downgrade'u oprogramowania dzięki czemu możemy poeksperymentować.

Zakończenie
VEDIA V39 jest odtwarzaczem o ogromnych możliwościach, bardzo dobrym brzmieniu i świetnym stosunku ceny do jakości. Zestaw akcesoriów jest imponujący (niektórzy producenci nie dodają nawet ładowarki sieciowej!). Dlatego uważam, że ten odtwarzacz jeszcze długo będzie atrakcyjną propozycją jeśli ktoś nie szuka odtwarzacza z bajerami jak WiFi, Bluetooth, czy zaawansowana obsługa wideo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz